To tytułowe
określenie przychodzi mi do głowy wcale nie w związku z działaniami ekspertów
Parlamentarnego Zespołu. Choć panowie bez wątpienia zrobili i robią ile się da,
by w sprawie Smoleńska nie zostało tak, jak swego czasu ustalono w Moskwie. To,
że ich wysiłki nie mają największego wpływu na to, jak społeczeństwo patrzy na
tragedię i to wszystko, co się do dziś wokół nich dzieje nie wynika wcale z ich
jakichś potencjalnych słabości ani naturalnego w ich sytuacji braku wystarczających
możliwości prowadzenia badań a przede wszystkim prezentowania ich rezultatów.
Choć ten ostatni czynnik bez wątpienia jakieś znaczenie musi mieć.
Przede
wszystkim jednak nie mogą mierzyć się „siła rażenia” z tymi, których wspomniałem
w tytule. Tam umieściłem ich bez cudzysłowu, choć pewnie każdy z nich mógłby
się przez to na mnie obrazić. Mam bowiem na myśli panów prokuratorów z
Prokuratury Wojskowej oraz pana Laska i jego kompanów od objaśniania Polakom
jak to w Smoleńsku „walnęło i się urwało”. Są oni w tym, co robią tak opacznie
skuteczni, że nawet gdyby nie było najmniejszych wątpliwości, że 10 kwietnia
2010 roku doszło wyłącznie do fatalnego zbiegu tragicznych okoliczności, po
pewnym czasie nikt by w to nie wierzył.
Ostatni
koncept panów Prokuratorów, czyli coś w rodzaju zbadania leżących od kilku lat
w grobach, w tym niekiedy we właściwych grobach, za pomocą alkomatu to
prawdziwe kuriozum. Gdyby przyszło to do głowy naszym śledczym zaraz po
zdarzeniu i miało dotyczyć załogi, można by uznać, że ma to w sobie sens.
Mający coś wspólnego z szukaniem przyczyny. Teraz, gdy fachowcy z zakresu patologii uznają
takie działanie za absolutnie bezsensowne, ów sens musi najwyraźniej polegać na
czymś innym niż wyjaśnienie czegokolwiek.
Gdyby nie
to, że z miesiąca na miesiąc i z badania na badanie rośnie liczba sceptycznie nastawianych
do oficjalnej wersji smoleńskiej tragedii, uznałbym, że chodzi o grę na czas i
dowiezienie niezamkniętej sprawy do następnych wyborów. Po to by pomóc obecnej władzy,
niepotrafiącej dotąd przekonać obywateli, że w tej sprawie robi, co powinna i że
w ogóle nad nią panuje.
A skoro
jest, jak jest a panowie nadal działają tak, jakby właśnie o to im chodziło, sądzić
można, że cel mają zupełnie inny. Taki, by drażnić społeczeństwo wymyślając w
miejsce sensownych działań kolejne absurdy. By podnosić mu ciśnienie i sprawiać
by miał obecną władzę za krętaczy mających niejedno na sumieniu i do ukrycia. I
w efekcie by mnożyć tych, co są do władzy nastawieni wrogo lub choćby
sceptycznie. I są w tym naprawdę świetni.
Oczywiście
nie sądzę, że Antoni Macierewicz jakoś tam skaptował Szeląga, Rzepę czy Laska.
Ja nawet śmiem sądzić, że ci wymienieni nie widzą, dokąd zmierza to, co z takim
zapałem robią. I choć niewątpliwie są najlepszymi ludźmi, na jakich może liczyć
Antoni Macierewicz, podejmujący wysiłki by sprawy Smoleńska by nie dało się ot
tak sobie zamieść, pewnie nie zdają sobie z tego sprawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz