Naszło mnie na tekst nie do końca
poważny. Przede wszystkim przez to, że oparty na spekulacjach i argumentach,
które, choć kupy się trzymają, przez nikogo za poprawne metodologicznie uznane
by nie zostały.
Nie jest moim zamiarem dywagować o
tym, kogo lubi a kogo nie lubi Wałęsa i czemu nie lubi. Tym bardziej nie chce
mi się rozważać tego, że syn Lecha okazał się mieć inne, niedające powodów do
wstydu zdanie w sprawie, w której za Lecha wstydzą się i ci, dla których on ani
brat ani swat. W tej akurat sprawie mam do powiedzenia tyle tylko, że wobec
tych, co syna o ojca pytali użyłbym całkiem sporo słów na różne litery
alfabetu, co do jednego uważanych za obelżywe.
Przejdźmy zatem do tego, co nie do
końca poważnie mi przyszło do głowy. Poczynając od stwierdzenia, z którym
zdecydowanie zgodzi się więcej niż się z nim nie zgodzi. To poprzednie zadnie
prosiłbym zapamiętać.
Zatem zacznijmy od tego, że Lech
Wałęsa ikona demokracji jest. A skoro jest, jest też w jakiś sposób autorytetem
w sprawach demokracji. Jakoś tak mi się wydaje, że jak ktoś nie jest demokratą,
i to nie byle jakim demokratą, ikoną demokracji być po prostu nie może. Jeśli
wziąć pod uwagę jego dywagacje na temat większości i mniejszości, przyznać
trzeba, że o mechanizmach demokracji jakieś pojęcie jednak ma. No mówcie, co
chcecie.
Może to, co powiedział o panach
kochających inaczej jest niezbyt ładne i mało przepełnione miłością bliźniego.
Nie ma o co się czepiać bo miłość bliźniego już dawno w wypowiedziach Wałęsy
trudno znaleźć i jakoś dotąd nikomu to nie przeszkadzało. Ale jak najbardziej
dotyka on istoty demokracji i tego, kto w niej może a kto nie ma prawa
korzystać z jej mechanizmów, w tym z zasady decydowania przez większość.
Oczywiście trzeba przypomnieć, że jak
na razie wspomniani panowie, co kochają niestandardowo nie stanowią żadnej
jakości w polityce, mogącej być opisywaną pojęciem mniejszości czy większości.
Jak dotąd politycznej weryfikacji nie poddała się żadna partia złożona z
przedstawicieli tej mniejszości. To bardzo istotne.
Lech wałęsa, mówiąc o mniejszości
skaczącej po głowie większości mógł opierać się wyłącznie na badaniach
statystycznych. W tym i tych, z których wynika, ze nie wszystkie podskoki
mniejszości przypadły do gustu większości. I chyba na tej podstawie czuł się
wyrazicielem nie tylko własnej opinii. I tyle o gejach.
W tym momencie, w którym przyszło mi
do głowy skąd niby Lech Wałęsa wziął to prawo obrony większości przed niesforną
mniejszością za pomocą demokracji, pomyślałem o innych badaniach. Tych wedle
których rośnie liczba ludzi, co nie wierzą w sprawie Smoleńska oficjalnym
komunikatom oraz nie wykluczają możliwości innej niż oficjalna wersja tragedii.
Jeśli wziąć pod uwagę stałą tendencję w prezentowanych wynikach badań w tej
sprawie można założyć, iż przyjdzie taki dzień, w którym wierzących w zamach
będzie więcej niż tych, co wobec takiej możliwości będą sceptyczni.
I tak mnie zastanowiło, czy i prawa,
oczekiwania lub choćby zadanie takiej większości uznałby Lech Wałęsa za godne
obrony a przede wszystkim gdzie by chciał Wałęsa posadzić tych, którzy z tych
praw tyle czasu nic sobie nie robili. A jeśli już coś robili to najczęściej
kpiny oczywiste.
Tak mnie tylko naszło na niepoważne
dywagacje o demokracji według Wałęsy.
Wałęsa jest totalnym idiotą i zajmowanie sie nim,to objaw zupełnego zmanipulowania ludzi przez
OdpowiedzUsuńmedia "ledwopolskojęzyczne"!
Skoro "ten naród" wybiera tych..których wybiera,to znaczy że osiągnął juz dno...nawet zszedł ponizej i puka od spodu!
Prezydenci:
Bierut,Jaruzelski,Wałęsa i dwa razy Kwasniewski.