Znam (i na swój sposób lubię) jedną
osobę, która pokładała nadzieję (być może już ostatnią) na odwrócenie losów
wyborów we wtorkowej audycji Jakuba Wojewódzkiego. Audycji, do której wprosił
się (jak mówią) i wystąpi (na pewno) Bronisław Komorowski. Wspomniany zwolennik
i inspirator tego mojego tekstu swe nadzieję opiera na przekonaniu a raczej
podejrzeniu, że Kukiz wygrał swoje 20% właśnie dzięki Wojewódzkiemu. I 2,5
milionom jego widzów.
Myślę, że we wtorek (wtedy emisja)
widownia może być jeszcze większa choć wiele raczej nie ma się co spodziewać. Wyciekły
relacje z nagrania i jakoś szału nie ma.
Ale nie o to mi teraz chodzi, czy w
Polsce wybory dla tego czy tamtego wygrywa Kuba. Bardziej interesuje mnie
konsekwencja czy też jej brak u Bronisława Komorowskiego.
Kiedy przed I turą wyborów próbowano
namówić obecnego Prezydenta do udziału w debacie z konkurentami, (akurat wtedy)
konsekwentnie odmawiał, twierdząc, że
spotkanie z pozostałymi kandydatami
uchybiłoby powadze urzędu. Wtórowało mu niemal całe jego otoczenie. Bliższe i
dalsze.
Nie mam i wtedy też nie miałem
pojęcia czemu „pierwszemu obywatelowi” i jego powadze miałoby uchybić spotkanie
się z ludźmi, których zaufaniem obdarzyło więcej obywateli, niż stanowi
widownia programu Kuby Wojewódzkiego. Mam na myśli podpisy, które musieli
przedstawić kandydaci, towarzystwo których stanowi jakiś problem dla powagi czy
to urzędu czy samego pana Bronisława Komorowskiego. Tych było koło 3 milionów.
Ja oczywiście wiem i to, że w
kryzysowych sytuacjach podejmuje się niestandardowe działania, choćby i
przysłowiowe „skoki przez rekina” oraz to, że kampania Komorowskiego jest od
początku niespójna więc zarzut niekonsekwencji wobec Prezydenta i jego sztabu
jest dziś czymś śmiesznym. I w sumie jako obywatel rozumiejący reguły i
mechanizmy demokracji przełknąłbym jakoś to skomlenie o te potencjalne 2,5
miliona głosów z kanapy u Wojewódzkiego. W końcu 2,5 „dużej bańki” piechotą nie
chodzi i z żadnego spaceru z panią Jowitą się go nie przywlecze.
Ale trudno mi jakoś machnąć ręką na
to wcześniejsze wymachiwanie „powagą urzędu” jako zasłoną przed 10 konkurentami
do urzędu i zapomnienie o powadze i godności za cenę zanęcenia fanów
Wojewódzkiego. Poprawcie mnie szanowni czytelnicy ale jakoś trudno mi myśleć o
godności i powadze kogoś, kto pędzi na kanapę gościa, mającego wcześniej kłopoty
z prawem w związku z ksenofobią (ukraińskie sprzątaczki) rasizmem („telefonia buszmenów”
dla Gajadura) i wreszcie z biało-czerwoną flagą wkładaną na wizji w (ponoć
nieprawdziwe) ekskrementy.
I tak sobie myślę, że na koniec
Prezydent powinien porzucić tę swoją niekonsekwencję skutkującą sztywnością i „letniością”.
I, ręka w rękę z panem Kubą zwalczyć o te 2,5 miliona pakując w kupę nie tylko
biało-czerwoną ale też cała swą powagę i godność wraz z pełnionym urzędem.
ps. Wiem że to kolejny tekst krążący wokół
godności Komorowskiego. Ale nadzieją człowieka, który zainspirował mnie do
napisania zasługiwała na jakieś upamiętnienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz