niedziela, 12 kwietnia 2015

Jak państwo zdawało egzamin



Nie, nie mam zamiaru odtwarzać w tym tekście krok po kroku kolejnych „zadań egzaminacyjnych”  owego „państwa”, które, nota bene, uosabiane było wówczas przez konkretne osoby, mające bardzo znane nazwiska.  Przez lata od przyjmujących bezkrytycznie zawartą w tytule tezę zdołałem się dowiedzieć, że „państwo” zdali  egzamin bo najpierw nie zaczęli biegać w koło z mętnym wzrokiem krzycząc „O Boże! O Boże!” a następnie wykazali się mistrzowskimi predyspozycjami przedsiębiorców pogrzebowych organizując prawie 100 pogrzebów. Podziwiam naprawdę ten minimalizm oczekiwań.

Podziwiam szczególnie w odniesieniu do naszej obecnej „Głowy Państwa”, której nie zapomnę wywiadu z tamtego okresu. Wynikało z niego, że największym problemem tamtego dnia był wybór garnituru, w którym miał się pan Komorowski w ową „Głowę Państwa” przeistoczyć.
Po latach, gdy w sposób naturalny słabnie tam dyscyplina „państwa”, utrzymywana wtedy ponoć drogą sms-ową, można sądzić, że na korzyść uosabiających „państwo” świadczą już tylko umiejętności grabarzy.

Wczoraj czy też przedwczoraj, bodaj w TVN-ie w kwestii zachowania zimnej krwi przez „państwo”, chcący czy nie, wyłamał się pan Paweł Zalewski.  Indagowany w sprawie przyjęcia w 2010 r. załącznika do konwencji chicagowskiej jako normy regulującej śledztwo wyjaśniał, w jakim stanie był wówczas Donald Tusk, który za przyjęcie owego załącznika odpowiada. Nie twierdzę, że to on podejmował decyzję. Wszak pan Zalewski sugeruje, że jego stan bliższy był wspomnianemu bieganiu w koło z mętnym wzrokiem krzycząc „O Boże! O Boże!” W tym samym klimacie utrzymane były wcześniejsze tłumaczenia pani Kopacz, która po powrocie z Rosji nawygadywała tyle bredni, że tylko „odmiennym stanem świadomości” podczas rozmów z „gospodarzami” w Moskwie mogła je później wytłumaczyć.

Zatem mit o tym, że „państwo” wtedy zachowało zdolność działania broni się jedynie za sprawą Komorowskiego, który na wieść o oczywistej dekapitacji państwa, spokojnie wstał, i poszedł do szafy wybierać garnitur.

Jednak wbrew przekonaniu, to nie zachowanie Tuska w konfrontacji ze śmiercią i z Putinem, ani troska Kopacz w Moskwie, by rodziny zmarłych fajnie napisały o niej na „fejsie” okazało się najważniejszym elementem tego egzaminu, przed którym „państwo” Tusk, Kopacz, Komorowski stanęło.

11 kwietnia 2010 r. sam zobaczyłem kawałek Polski którą Smoleńsk posklejał w jedną całość. „Tego nie da się spieprzyć” pomyślałem wtedy stojąc przed pałacem na Krakowskim, oczywiście słowami stosownymi do sytuacji. Okazało się, że da się. I to jest zasadnicza część egzaminu, którego „państwo” nie zdało.

Tak przy okazji przyznam, że wtedy, w kwietniu 2010 r. egzaminu nie zdała moja wyobraźnia. Kiedy pomyślałem, że „Tego nie da się spieprzyć” po prostu przez myśl mi nie przeszło, że ktoś w ogóle mógłby chcieć.

A to chyba był już ten moment, gdy dla niektórych najistotniejsze było „pozostaje ustalić kto ich do tego skłonił”.

Myślę, że po pięciu latach ciągle ustalamy. To znaczy „państwo” ustala. Z dość mizernym skutkiem.
Pięć lat od Smoleńska i od momentu, gdy Bronisław Komorowski stanął przed dylematem wyboru odpowiedniego garnituru, po ośmiu latach sprawowania władzy przez najlepszą z partii mamy dwie Polski. Podzielone niemal w połowie.

A w tym wszystkim nasza „Głowa Państwa”, która z tego podziału, po 8 latach udziału w rządach robi motyw swej kampanii i swój największy atut.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz