wtorek, 20 grudnia 2011

Tańczący z Temidą (o prokuratorach wszelakich)

Prokuratorzy, te nasze najważniejsze ostoje praworządności… Tu taka uwaga istotna dla ewentualnie wzburzonych poprzedzającym stwierdzeniem. Zgadam się, że ostoją sprawiedliwości są sądy ale za praworządność odpowiadają jednak prokuratorzy. Sprawiedliwość, praworządność… Nie, nie jest to jedno i to samo. I nawet nie chodzi o nazwę. Widać to znakomicie w praktyce.

tak więc wróćmy do początku. Prokuratorzy, te nasze najważniejsze ostoje praworządności, nie przestają mnie zadziwiać. Wręcz przeciwnie. Zadziwiają i zadziwiają. Niby wszyscy kończyli uniwersytecki kurs prawa oparty na tym samym szkielecie, niby wszyscy bazują na tych samych kodeksach. Ale gdy przychodzi co do czego to jeden prokurator takiemu swemu koledze Pasionkowi postawi jakże konkretne zarzuty, inny, w dodatku generalny, odrzuci jego zażalenie a trzeci znowu uzna, że zarzuty się nie potwierdzają. I zgadnij tu człowieku który z nich najintensywniej sypiał na wykładach, który ma nieaktualna zawartość biblioteczki a który zapomniał na czym polega sprawiedliwość i czym się różni od praworządności.

Przypadek prokuratora Pasionka to zresztą wcale nie najjaskrawszy przykład działań prokuratury budzących niemałe wątpliwości co do tego, co jest ich istotą. Czy sprawiedliwość czy też praworządność. A może coś jeszcze innego?

Słuchając o zarzutach stawianych publicznie Macierewiczowi trudno nie sięgać pamięcią do roku 1992 i do wypowiedzi pana Ciemniewskiego, który, jak już nieco pohisteryzował, wziął na siebie rolę inkwizytora pleniącego w III Rzeczpospolitej herezję lustracji. On to bodaj wówczas równocześnie oskarżył Macierewicza o upublicznienie absolutnych i nieprawdziwych bzdur i zapowiedział ściganie go za… zdradę tajemnicy państwowej. Bzdury i nieprawdy jako tajemnica państwowa już wtedy skojarzyły mi się ze Szwejkowską wizją dostojnych CK Austro-Wegier, w których najpilniej strzeżoną państwową tajemnicą był postępujący idiotyzm gen. Potiorka. Dziś jest niewiele lepiej. Tym razem Macierewicza ciągać będą za „poświadczenie nieprawdy” i „ujawnienie tajemnicy”. Niewiele, ale lepiej jednak. Jak sadze nieco nasza praworządność zdystansuje się od haszkowskiej atmosfery i spróbuje oddzielić od siebie „nieprawdę” oraz „tajemnicę”. Jak się domyślam „nieprawdą” będzie to wszystko, co obecna ekipa zdążyła pochować powrotem do szuflad ochoczo przepraszając i sowicie gratyfikując tych, których to dotyczyło. „tajemnicą” zaś będzie to, nad czym mleko już się rozlało. Choćby w postaci wyroków oddalających pozwy przeciwko Macierewiczowi. Tak więc załatwi się go od razu z mańki i z buta.

Na kanwie „zdradzania” przez Macierewicza „tajemnic” i „poświadczania nieprawd” pojawiło się wiele głosów, ze ów zniszczył nasz wywiad „ujawniając agentów”. Ja w związku z powyższym mam takie pytanie cóż nasz wywiad miał z tych agentów ulokowanych choćby w „zaprzyjaźnionych mediach”. Na jaki cehauj oni byli temu wywiadowi i temu państwu, na rzecz którego wywiad ich tam jakoby trzymał. Czyżby te „zaprzyjaźnione media” stanowiły jakieś zagrożenie dla bytu naszej państwowości.? A może chociaż dla praworządności?. Jeśli tak to ja się pytam gdzie byli prokuratorzy?

Co zaś się tyczy Macierewicza… I oskarżenia. Nie o to, to o cokolwiek!

The Queen of Hearts, she made some tarts,
All on a summer day:
The Knave of Hearts, he stole those tarts,
And took them quite away!*

Dobre jak wszystko inne. Jak, nie przymierzając, „zdrada tajemnicy” i „poświadczenie nieprawdy”.
Sprawiedliwość musi cierpieć patrząc jak praworządność harcuje.

• L Carroll, Alice's Adventures in Wonderland

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz