czwartek, 22 grudnia 2011

Święta czyli co z ludzi wychodzi

Jak wszyscy wiedzą a wierzą niektórzy, okres świąteczny szczególnie służy tym, którzy coś tam mają na wątrobie. Zdarza się ponoć, że ludzkim głosem potrafią i zwierzęta przemówić. tak dla równowagi chyba skoro co niektórym zdarza się, i to w wymiarze wykraczającym zdecydowanie poza czas Bożego Narodzenia przemawiać w języku, który na te potrzebę musi niezawodnie mieć rozdwojony koniec. Jak to u gadów się przyjęło…

Taki pan Stefan na przykład… Ja właściwie nie rozumiem czemu „partii zdrowego rozsądku” brak rozsądku na tyle, by coraz silniejsze objawy chorobowe pana Stefana otoczyć jakąś klauzulą tajności. Cóż to, przynajmniej technicznie, dla niej? A tak nie dość, że pozwala na rażącą niespójność w swym „przekazie miłości” to jeszcze obnosi się z ułomnością swego prominentnego członka miast ja jakoś dyskretnie maskować. Choć może właśnie w tym rzecz. Może chodzi o jakiś program walki z wykluczeniem w rodzaju sławnego „Niech nas zobaczą”. Sowicie wspierany zastrzykiem unijnych pieniędzy i pokazujący, że i dla obłąkanych jest u nas miejsce w przestrzeni publicznej.

Mówi więc ów pan „- Tak jak trupy w Smoleńsku były dobre dla paru ludzi, tak i trupy w Afganistanie przydadzą się im by dobrać się do władzy” a ja się zdumiewam i szczerością pana owego odniesioną do partyjnych kolegów, którzy, a jakże, skorzystali i do władzy dobrali się nim wspomniane trupy wystygnąć zdążyły i brakiem reakcji choćby samych zainteresowanych. Nie tylko tym passusem ale i specyficzną „promocją naszej pokojowej misji, której cel, wedle owego pana jest bardzo oczywisty. „Polskie wojska pozostaną tam, dopóki aż Mułła Omar z całą bandą zadynda na jakiejś latarni”*. Myślę, że po czymś takim możemy czuć się dużo bardziej bezpieczni. Tam i tutaj. Myślę nawet, że wspomniany Mułła, czując respekt przed naszym błyskotliwym wykluczonym i nie chcąc przy tym wyjść przed światem na jakiegoś zacofanego foba, sam znalazł już stosowny sznurek i teraz właśnie rozgląda się za latarnią. A obecna zwłoka w oczekiwanych obwiesinach to wyłącznie efekt tej niekorzystnej okoliczności, iż niełatwo rzeczony obiekt znaleźć w górzystych rejonach Afganistanu.

Cieszmy się więc magią świąt. nawet jeśli jej efektem jest taka niewymuszona szczerość. Cieszmy się póki możemy. Kto wie bowiem co nas czeka. taki pan Sawka an ten przykład, na razie na własne, osobiste potrzeby nie tylko Świętami się znudził ale i się im przeciwstawił. Zdecydowanie. Uznając przy okazji, że to jego bohaterstwo, polegające na nieuleganiu terrorowi obdarowywania innych prezentami, lepienia pierogów i wszystkich innych uciążliwości zasługuje na obwieszczenie Urbi et Orbi za pośrednictwem naczelnego organu wszystkich światłych, modnych i świadomych**. Jak na razie możemy tylko doniosłość jego kroku kontemplować. Ja jednak jestem przekonany, że nie przypadkiem świat o znudzeniu, zmęczeniu i poczuciu osaczenia pana Sawki musiał się dowiedzieć. Czuję w kościach, że wspomniane bohaterstwo, z którego na tę chwilę korzysta wyłącznie wspomniany i jego najbliższa rodzina ktoś może zechcieć litościwie rozciągnąć i na resztę społeczeństwa. Prawdą oczywistą jest, że to przecież takie męczące i nudne latać po mieście czy przysiółku z iglastym wiechciem, przeciekać się w sklepowym tłoku po nikomu niepotrzebne prezenty albo utknąć w niewoli kuchennych obowiązków będąc sterroryzowanym przez uszka, pierogi i postną kapustę. Jak nie przymierzając jaka kuchta dziewiętnastowieczna poddana uciskowi klas posiadających. Nie zdziwię się więc, jeśli zaraz pojawi się w „przestrzeni publicznej” jakiś Front Wyzwolenia od Świat. Który nie tylko uwolni „kuchty” całego świata ale i zadba, by żaden wstecznik, dajmy na to przez ścianę, nie zakłócił panu Sawce przyjemności zrywania z tradycją. Choćby przez rodzinne śpiewy kolędowe albo zbyt głośno składane życzenia.

Takie skojarzenie mi się nasunęło, gdy czytałem wynurzenia pana „wyzwolonego z niewoli Świąt” Sawki. Niegdyś, w jeszcze bardziej niż wspomniany wyżej organ postępowym piśmie „lewicowej inteligencji” co się „Bez dogmatu” nazywa, jeden pan „lewicowy inteligent” opisał swe wrażenia na temat jednej z pielgrzymek Jana Pawła II do Polski. Ściślej zaś mówiąc opisał jak to nie mogąc znieść tego wszystkiego trudnego dla niego do zniesienia, co pielgrzymka miała ze sobą przynieść, uciekł na jej czas do Paryża. Ale, jak napisał, „papież za nim i tam dotarł”.

Przekonanie, że Jan Paweł II chciał tracić czas na ściganie choćby i najinteligentniejszego z naszych „lewicowych intelektualistów” oraz przeznaczanie szpalt gazety na osobistą radość pana Sawki z faktu, że coraz więcej ludzi ma gdzieś świąteczne tradycje ( bo że pan Sawka ma gdzieś to oczywiście jego sprawa) to wedle mnie ten sam wymiar pychy. Równie nieuzasadnionej.

* http://www.polskatimes.pl/artykul/485879,tak-jak-trupy-w-smolensku-tak-i-te-przydadza-sie-niektorym,id,t.html

** http://wyborcza.pl/1,75248,10856958,Osobiscie_zrywam_ze_swiateczna_tradycja.h

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz