Przyznam, że zaintrygował mnie pan Eckard wczorajszym tekstem, w którym wieści parlamentarne tsunami, mające zdemolować obecną scenę polityczną. Zdemolować tak bardzo, że nie podniesie się ona bez konstruktorskiego talentu pana Rafała Dutkiewicza, prezydenta miasta Wrocławia i autora sensownej skądinąd inicjatywy „Obywatele do Senatu”. Pana Dutkiewicza cenię bardzo ale ze smutkiem konstatuję nadchodzącą klęskę jego kolejnego pomysłu. Nie pierwszego zresztą, który miał mu otworzyć drogę na najlepsze salony Rzeczpospolitej.
Nie chodzi nawet o to, że przewidywania pana Eckarta są funta kłaków warte. Tego akurat nie powiem choć zastanawiam się skąd weźmie on nagle wykonawców szczwanego planu, zważywszy na partyjne sita segregujące teraz kandydatów i odrzucające tych, którzy są lub mogą być niezadowoleni albo wręcz sfrustrowani. To będzie, jak mniemam „sejm wyjątkowego zadowolenia”. Przynajmniej ze swych liderów i partyjnych kierownictw. Tak więc, choć pomysł zawojowania również sejmu metodą „koni trojańskich” jako taki nie jest pozbawiony sensu, to akurat w realiach nowego sejmu absolutnie nie do zrealizowania.
Ale nie to sprawia, że z żalem przewiduję kolejna katastrofę koncepcji Dutkiewicza. I będzie ona spowodowana dokładnie tymi samymi przyczynami, które legły u podstaw upadku inicjatywy „Polska XXI”. I entuzjazm pana Eckarda jest najlepszym dowodem na to, że tak właśnie będzie.
Bolączka naszej polityki od początku egzystowania jej w warunkach demokracji jest „krótka ławka” politycznych liderów i ich zaplecza. Mamy więc scenę polityczną ilustrująca powiedzenie, ze gdzie trzech Polaków tam pięć partii politycznych. Nawet śledzący nasze partyjne podwórko dość pilnie obserwator ma prawo gubić się w aktualnych szyldach i przynależnościach. A równocześnie trudno uwierzyć, że coś innego niż biologia jest w stanie tasować personalne układy na tej scenie. „Polska XXI” przejechała się na imporcie „wiecznych liderów”. I tym może się skończyć pomysł „zdobycia” sejmu przez poukrywanych jakoby po różnych partiach sympatyków Dutkiewicza.
Rzecz w tym, że jeśli ktokolwiek pójdzie na współpracę z „frondą burmistrzów” to wcale nie dlatego, że jest takim szczerym demokratą i brzydzi go partyjne „zawłaszczanie” legislatywy, egzekutywy i wszystkiego innego. Gdyby byli tacy „obrzydliwi” to żadna siła by ich na partyjne listy nie zaciągnęła. Tedy nie ma co liczyć na „konie trojańskie”.
Ale w tekście Eckarda martwi mnie co innego. Wbrew treści nie odbieram go jako przejawu entuzjazmu dla nowej inicjatywy. Dla mnie znacznie bardziej czytelny jest ukryty w nim inny komunikat. Oto pojawia się nowa szansa by ci, którzy póki co nie znaleźli się na żadnej liście, która mogliby teoretycznie „rozsadzać od środka” już po wejściu do sejmu, jakoś utrzymali się w polityce. To będzie taniec wokół Dutkiewicza i innych liderów inicjatywy wykonywany przez polityczny „salon odrzuconych”. W tytule wskazałem główny „rezerwuar” tego rodzaju kadr dla „nowej” siły politycznej. Bo wydaje mi się, że jest to szansa utrzymania się w polityce większa, niż ta, którą z wielkim zapałem zamordowała pani Kluzik. Czy im się uda zawłaszczyć pomysł Prezydenta Wrocławia. Choć mam nadzieję, że nie, to obecność pana Misiaka wśród potencjalnych realizatorów pomysłu włodarzy naszych metropolii nie wróży najlepiej. Bo skoro Misiak to czemu nie Eckard?
A jak Misiak i Eckard to po cholerę na to głosować? Skoro można na PO czy PJN?
Oczywiście nie ma złudzeń, że mój głos dotrze do pana Dutkiewicza. I nic nie pomoże nawoływanie by pędził jak najdalej od siebie „starych wyjadaczy” wywalonych z PO czy wyautowanych z PiS. Bo gdyby to był dobry materiał to nikt by GOP ani nie wywalał ani nie autował! Jeśli więc „Obywatele do Senatu” chcą coś sensownego zdziałać to może dla nich nie koniecznie hasłem przewodnim powinno być „Polska Jest Najważniejsza”. Bo to plagiat, który chyba wszystkim kojarzy się teraz nie najlepiej.