środa, 6 lutego 2013

Jak się Platforma babyryby zlękła



Decyzja Platformy Obywatelskiej zapowiadająca głosowanie przeciw odwołaniu Wandy Nowickiej z funkcji wicemarszałka Sejmu, faktycznie kończąca niedoszłe dygnitarstwo Anny Grodzkiej jest z pozoru rozsądna. O tyle jednak jest taka, o ile faktycznie, jak niektórzy mówią, rozsądek jest najurodziwszym dzieckiem tchórzostwa. Gdyby nie wcześniejsza „otwartość światopoglądowa” prawie całej PO, za wyjątkiem garstki odszczepieńców, którzy pewnie jeszcze za potrzebą w krzaki latają można by przejść nad cała sprawą do porządku jako w zasadzie nieistotnym epizodem. Już w momencie, w którym pan Tusk oświadczył, że nie miałby problemów z głosowaniem na Grodzką można było się zastanawiać, czemu nie powiedział po prostu, że na nią zagłosuje. Tak pewnie powiedziałaby na jego miejscu Pomaska i Olszewski.
Tym bardziej, ze to właśnie wspieranie Nowickiej jest nieracjonalne. Gdyby o jej odwołanie wystąpił każdy inny klub poza partia Palikota, to ja rozumiem. Byłoby to obroną pewnego zwyczaju stanowiącego, że prezydium sejmu składa się z reprezentantów klubów. Pozostawienie Nowickiej sprawi, że od tego momentu wicemarszałkiem będzie mógł zostać każdy i na dobrą sprawę kandydatury powinny padać wprost z sali. Skoro może Nowicka może i przysłowiowy pan Piegłasiewicz z Psiej Wólki.
Oczywistym jest, że po odegraniu spektaklu otwartości, który, teraz tak myślę, bardziej był chyba spowodowany chęcią wzięcia przez najgorliwsze osobniki z hordy Tuska pod obcas Gowina niż troską o „niechcianych i wykluczonych” siła przewodnia przestraszyła się nieco tego progresywnego dryfu. I pewnie uznała, ze jakieś tam „związki partnerskie” ujdą czy się rozmyją bo kto tak naprawdę rozumie o co w nich idzie. A pani Grodzka z laską w dłoni to już coś zupełnie innego. W końcu to oblicze, bez obrazy ale i bez udawania, ze jest inaczej, trudno jest uznać za wyjątkowo urodziwe i trudno zapomnieć. Tak więc, nie mając absolutnie pewności, czy dla przeciętnego (nie udawajmy, ze wyborcy PO są jakoś szczególnie ponadprzeciętni) wyborcy to zjawisko, jakim jest owa z chłopa kobieta, nie będzie czymś jak trudna i do zdefiniowania i jeszcze bardziej do zaakceptowania babaryba. A z miesiąca  na miesiąc trudniej partii ignorować to, co jej elektorat akceptuje a czego nie akceptuje.
I z dwojga złego wyszło im, że lepsza baba zafiksowana w głowie ale jednak niewątpliwa niż taka, co  zafiksowana wszędzie, gdzie się da.
I tu wychodzi problem z nadmiarem Platformy w takich sprawach. Rzecz w tym, że cokolwiek się może zdarzyć w sejmie, w zasadzie zdarzyć się może tylko przy udziale Platformy. Tak więc jeśli by Grodzka zasiadła tam, gdzie jej tylną część stara się przymierzyć jej partyjny pryncypał, byłoby to dziełem Platformy. Jeśli Grodzka nie zasiądzie, będzie to zasługa Platformy. Z tą zasługą to rzecz jasna moja opinia bo dla PO byłby to problem, gdyby tak jawnie tę dość obfitą „jutrzenkę zmian” by uwaliła. Problem, którzy Platforma zdążyła już odczuć gdy się 50 jej posłów wyłamało z dyscypliny, której przecież nie było. Znów w mediach partia Tiska, Pomaski i Olszewskiego (oraz Gowina i Godsona) robiłaby za ścierę, którą każdy by wykręcał na sto sposobów. Pisząc „każdy” mam na myśli inne „jutrzenki zmian”, poupychane po różnych redakcjach.
Tak więc ów absurdalny ruch w obronie Nowickiej nie oznacza wcale, ze się w PO tak bardzo ową Dolores Ibaruri jakoś szczególnie ceni. To znaczy dziś owszem, ceni się ale jako „przedmurze” przed Grodzką, z której nie trzeba się będzie tłumaczyć a ni za „tak” ani za „nie”. Ruch, jakby nie patrzeć, sensowny choć z regułami demokracji mający tyle wspólnego, co (cytując po raz n-ty Snerga) co papierosy „Sport” z kulturą fizyczną.
W tej sprawie jest jeszcze jedna ciekawostka. Chodzi o stanowisko PiS. Jak wiadomo partia ta zapowiedziała starania o zmniejszenie liczby wicemarszałków. Przy całej sympatii dla tej partii uważam, że jest to argument w całej tej historii idiotyczny bo najłatwiejsza drogą do tego byłoby odwołanie własnego wicemarszałka Kuchcińskiego. Taki wniosek przeszedłby, przy założeniu że PiS by za nim głosował będąc wiernym głoszonym poglądom, przeszedłby pewnie przy jednym głosie przeciwnym. Głosie samego marka Kuchcinskiego. Ale zostawmy go i wróćmy do meritum. Otóż tak w ogóle, gdyby to PiS a nie PO skuteczniej działało w sprawie Nowickiej, jako wicemarszałek pani Wanda przepadłaby i… I wtedy byłoby ciekawie. Bo pojawiłaby się jednak kandydatura Anny Grodzkiej, przeciwko której nie byłoby już zadnego powodu ani wybiegi sprawiającego, by Tusk i jego kompania „miała problemy z głosowaniem na nią”. W efekcie Anna Grodzka zostałaby wicemarszałkiem niejako za sprawą PiS, którzy pomógłby odwołać Nowicką a nie miałby szans zapobiec powołaniu Grodzkiej. Zatem, na wszelki wypadek, najlepiej byłoby gdyby „na znak protestu” wstrzymał się od głosowania albo z niego wyszedł. Bo zmniejszyć liczby wicemarszałków nie jest w stanie i chyba sam to powinien wiedzieć.
W całej tej historii, ze wszystkimi jej zwrotami, pocieszające jest to, że są na tym świecie rzeczy i zjawiska, których jednak PO jest w stanie się przestraszyć. Przy posiadanej przez nią władzy to nasze szczęście.

1 komentarz: